Georges Perec

Teatr I

 

Podwyżkę można odczytywać jako partyturę ludzkich zachowań, rodzących się w zderzeniu z pozornie prostą egzystencjalną decyzją: pójściem do kierownika, aby za wszelką cenę otrzymać przysługującą po latach pracy podwyżkę. W sztuce nie ma jednak ani pracownika, ani jego szefa, a jedynie sześć funkcji logicznych rozchwianej psychiki urzędnika uwięzionego przez biurokrację i starającego się w labiryntach korytarzy swojej firmy scalić rozproszone myśli.

Natarczywe pytania, które bohaterowie Schowka Parmentier sobie zadają i odpowiedzi, których wiarygodność jest ciągle przez nich podważana, sprowadzają się nieustannie do najbardziej zdefiniowanego bohatera dramatu – ziemniaka, który raz jest po prostu obierany, gotowany i jedzony, innym razem prowokuje do postawienia sobie najbardziej egzystencjalnych zagadnień: Skąd przychodzimy? Czym jesteśmy? Dokąd idziemy? Sztuka ta, składająca się z niezliczonych cytatów dziesiątek sztuk teatralnych i elementów teatralnych konwencji, to rozprawa o granicach między fikcją, a rzeczywistością, życiem i grą, naśladowaniem rzeczywistości i jej nieustannym kreowaniem.

Podwyżka i Schowek Parmentier pochodzą z tomu Teatr I, którego pierwsze wydanie we Francji ukazało się w 1981 roku, na rok przed śmiercią Georgesa Pereca.

 

 

Podwyżka

 

Podwyżka czyli Jak, bez względu na warunki sanitarne, psychologiczne, klimatyczne, ekonomiczne i inne, uzyskać jak największe szanse, zwracając się do kierownika działu o podwyższenie płacy

Osoby:

1 – Propozycja

2 – Alternatywa

3 – Hipoteza pozytywna

4 – Hipoteza negatywna

5 – Wybór

6 – Wniosek

ODRA

 

1 Długo się nad tym zastanawiałeś i podjąłeś decyzję: pójdziesz do Kierownika Działu i poprosisz go o podwyżkę.

2 Albo Kierownik Działu jest w swoim biurze, albo Kierownika Działu nie ma w biurze.

3 Gdyby Kierownik Działu był w biurze, zapukasz i poczekasz na odpowiedź.

4 Gdyby Kierownika Działu nie było w biurze, będziesz czatował na jego powrót na korytarzu.

5 Przypuśćmy, że Kierownika Działu nie ma w biurze.

6 W tym przypadku czatujesz na jego powrót na korytarzu.

*

1 Czatujesz na korytarzu na powrót Kierownika Działu.

2 Albo Kierownik Działu wraca, albo Kierownik Działu nie wraca.

3 Jeśli Kierownik Działu wraca, pójdziesz zapukać do drzwi jego biura i poczekasz na odpowiedź.

4 Jeśli Kierownik Działu nie wraca, najlepszym rozwiązaniem będzie udać się do sąsiedniego biura odwiedzić koleżankę, pannę Jolę.

5 Przypuśćmy, że Kierownik Działu długo nie wraca.

6 W tym wypadku idziesz odwiedzić pannę Jolę.

*

1 Idziesz odwiedzić pannę Jolę.

2 Panna Jola albo jest w swoim biurze, albo panny Joli nie ma w biurze.

3 Gdyby panna Jola była w biurze, mógłbyś – oczywiście pod warunkiem, że jest w dobrym humorze – pogadać z nią chwilę, czekając na powrót Kierownika Działu.

4 Lecz jeśli panny Joli nie ma w biurze, nie pozostaje ci nic innego, jak obejść różne działy stanowiące całość lub część zatrudniającej cię Organizacji, czekając na stosowniejszą chwilę, aby pójść do Kierownika Działu. 5 Przypuśćmy, że panny Joli nie ma w biurze.

6 W tym przypadku obchodzisz różne działy, stanowiące całość lub część zatrudniającej cię Organizacji, czekając na bardziej sprzyjającą chwilę, aby pójść do Kierownika Działu.

*

1 Znów idziesz do Kierownika Działu.

2 Albo jest w biurze, albo go nie ma w biurze.

3 Gdyby był w biurze, zapukałbyś i poczekał na odpowiedź.

5 Ale przypuśćmy raczej, że nie ma go w biurze.

6 W tym przypadku czatujesz na korytarzu, aż wróci. [...]

 

 

Schowek Parmentier

[...] CHŁOPIEC: Kocham ziemniaki! Za mało mówi się o ziemniakach! Codziennie ze wzruszeniem powinno się myśleć o ziemniakach! To właśnie one nas żywią! Zawdzięczamy im wszystko!
STARA KOBIETA: Nie mógłby pan mówić o czymś innym?
CHŁOPIEC: Dlaczego miałbym mówić o czymś innym? Ziemniak to jest ciało stałe, a nie pusta gadanina, ściema, rojenia! Tego można dotknąć! To się obiera i to się je! Dzięki temu żyjemy! Nawet dzięki temu, że się tym zajmujemy!
KOBIETA: Zgoda, ale obierki nie służą paznokciom!
CHŁOPIEC, z coraz większą egzaltacją: Ależ nas pani zanudza tymi swoimi paznokciami, mamy gdzieś pani paznokcie, niech je pani sobie poobgryza! Czy pani zdaje sobie sprawę, pewnie nie, ale czy pani zdaje sobie sprawę, że na ziemi dwadzieścia pięć milionów hektarów poświęconych jest wyłącznie uprawie ziemniaka! Dwadzieścia pięć milionów hektarów, zdaje sobie pani sprawę! Czy zdaje pani sobie sprawę, że rocznie produkuje się na świecie trzysta milionów ton ziemniaków: dwa miliony osiemset w Austrii, czterdzieści cztery miliony w Polsce! Czternaście milionów w Stanach Zjednoczonych! Dwa miliony czterysta w Jugosławii! Dziewięćdziesiąt milionów w Związku Radzieckim! Cztery miliony w Hiszpanii! Trzy miliony osiemset we Włoszech! Trzy miliony siedemset w Czechosłowacji! W Wielkiej Brytanii siedem milionów sześćset! W Indiach trzy miliony pięćset! W Japonii prawie cztery miliony! Trzy miliony trzysta w Holandii. Jedenaście milionów osiemset pięćdziesiąt siedem tysięcy w Niemczech Zachodnich! Jedenaście milionów we Francji! Dwa miliony pięćset w Kanadzie! I dziewiętnaście milionów ton ziemniaków w Niemczech Wschodnich!

 

Cisza.

 

KOBIETA, zrezygnowana: Zdumiewające.

MĘŻCZYZNA, tak samo: Naprawdę zdumiewające.

STARA KOBIETA, tak samo: Ach, już same liczby.

CHŁOPIEC, kontynuując z początkowym zapałem: A nie powiedziałem wam jeszcze wszystkiego! Afryka, Ameryka Południowa, Oceania! Cisza.

MĘŻCZYZNA: Tak samo sobie pomyśleliśmy: zadziwiające, iż nie mówi nam nic o Oceanii!

KOBIETA: A Australijczycy, też mają prawo jeść ziemniaki!

STARA KOBIETA: Oczywiście, mogliby je importować, ale mimo wszystko, prościej jest je uprawiać u siebie! CHŁOPIEC: A wie pan, gdzie żyją najwięksi zjadacze ziemniaków? KOBIETA, ziewając: Nie.

CHŁOPIEC: W Belgii.

STARA KOBIETA: Wcale mnie to nie dziwi.

CHŁOPIEC: Sto dwadzieścia dwa kilo na osobę rocznie!

MĘŻCZYZNA: Co pan nie powie!

KOBIETA: Ależ to daje prawie trzysta trzydzieści trzy gramy i trzydzieści trzy setne dziennie!

STARA KOBIETA: Sto sześćdziesiąt sześć gramów sześć tysięcy sto sześćdziesiąt dziesięciotysięcznych na posiłek!

MĘŻCZYZNA: Muszą je bardzo lubić!

CHŁOPIEC: Tylko trochę gorzej wypadają Niemcy – sto osiemnaście kilo! Znacznie dalej Francuzi – sto pięć, Anglicy – sto dwa, Holendrzy – dziewięćdziesiąt trzy!

KOBIETA: Straszny rok!

CHŁOPIEC: I zupełnie na szarym końcu Szwajcarzy – pięćdziesiąt siedem, Włosi – czterdzieści pięć, Amerykanie – trzydzieści dziewięć!

MĘŻCZYZNA: I nic o Australijczykach?

CHŁOPIEC: Nie... Ale mogę spróbować policzyć... zobaczmy... sto tysięcy hektarów... pomnożone przez sto czterdzieści cztery kwintale... to nie jest takie trudne... znam uprawianą powierzchnię i wydajność z hektara... to mi daje... w tonach... zobaczmy... milion czterysta... wystarczyłoby znać populację australijską i podzielić... zakładamy, dziesięć milionów Australijczyków... milion czterysta tysięcy ton na dziesięć milionów Australijczyków... to daje dziesięć tysięcy ton na tysiąc czterysta Australijczyków... nie... tysiąc czterysta ton na tysiąc Australijczyków... czternaście ton na stu Australijczyków... tysiąc czterysta kilo na dziesięciu Australijczyków... ech, to jednak daje sto czterdzieści kilo na Australijczyka! MĘŻCZYZNA: Hm, to wychodzi jeszcze więcej niż Belgom! KOBIETA: Ach, ci Australijczycy! [...]

 

 

Wydawnictwo Lokator motyle facebook

 

 

© 2010 Wydawnictwo Lokator. Wszelkie prawa zastrzeżone. Realizacja www: Klikneo studio